Sierpniowe łupy + Essential Foods


Bloggerem jestem, więc z racji tego zaszczytnego tytułu prezentuję dziś sztampowy post - haul zakupowy. Będzie garstka ładnych i funkcjonalnych gadżetów, ale lwią część uwagi skierujcie w stronę paczki chrupków, bo z tym się wiążę istotny obrót spraw.
No, to otwieram podwoje!

Na początku zaznaczę, że nic nie wskóra próba rozegrania słownej szermierki... Mięcho, gnaty oraz podroby odesłałam w przeszłość. Nie będzie łatwo mnie przekonać, zalewając nieskończonymi alternatywami i czarnoksięskimi trikami. Na nic teraz nie przystanę. W poście na temat RAW świadomie uprzedziłam, że próba wprowadzenia tej diety u Gorana może pozostać jedynie próbą. Nie udało mi się rozwinąć skrzydeł na maksa, za co absolutnie winy nie ponosi model karmienia. Kto BARF-em wojuje, od BARF-u... Zabrakło mi sprytu i wiary w pokonywanie wszelkich trudów, a momentami odnosiłam wręcz wrażenie, że testuję swojego psa pod kątem reakcji na rozmaite kombinacje. Najbardziej w tym wszystkim bolesne było jednak to, że przy otwieraniu portfela wraz z końcem miesiąca, pojawiał się tam Vincent Vega szukający domofonu. Nie potrafiłam znaleźć takich mięs, żeby zmieścić się w kwocie niższej niż pół tysiąca przypadającej na jeden księżyc. O suplach nie wspomniawszy. Udawałam się nie raz na całodniowe rajdy po macierzystej okolicy. Kraków do tanich mieścin nie należy, tak mi przynajmniej mówio.

Nie przeciągając, dodam jeszcze, że ze łzą w oku wspominam czas, który poświęcałam na pieczołowite przygotowanie każdego posiłku. Mam nadzieję, że w przyszłości (niezbyt odległej), jak syn marnotrawny powrócę na właściwe tory.

Skupmy się teraz na wyborze mniejszego zła.

Goran jest psem przeraźliwie szczupłym, dlatego pozycja jak wysokoenergetyczna kaczka w składzie karmy była dla mnie szalenie ważna. Zwracałam też uwagę na sposób przyszykowania granulek, najlepiej bez użycia ekstrudera, czyli w skrócie - pieczenia grubo poniżej 200 stopni, aby zminimalizować ryzyko "złapania raka". Ogr ma też stwierdzony troszkę wysoki poziom kreatyniny we krwi, więc tak naprawdę wszystkie karmy najwyższej klasy odpadają przez niemożebnie dużą zawartość białka surowego.

Moje wymogi częściowo spełniło/spełnia nadal Alpha Spirit - Kaczka z wolnego wybiegu. Cena jest adekwatna do tego, co mamy w ofercie. Tylko żeby ta karma chociaż była dostępna (i nie miała w sobie tyle białka, ile ma)... Owszem, na jakichś szemranych stronach ją znajdę, w cenie wyższej niż u producenta. Następnie pod rozwagę wzięłam Sancani. Z dostępnością nie ma problemu, mają bardzo fajne puchy i ogólnie ładny design. Nie zostałam oczarowana mimo wszystko na tyle, żeby się zdecydować na cokolwiek. Mają kaczkę z płatkami jęczmiennymi, co z pewnością lepiej wpłynęłoby na tęgość Pana Ogara, ale z zasady zbóż nie podaję. Aż nagle przypomniałam sobie, że ktoś gdzieś polecił mi dawno temu karmę, która wyryła się w mojej pamięci poprzez nietypowy wygląd worka. Zupełnie nie psi. Okazało się, że jest tam jakiś psowaty, ale dopiero pod lupą widoczny. Nabyłam ją razem z karmą mokrą Canagana, o której króciutko również napomknę. Bardzo podoba mi się, że Essential Foods poszło na kompromis. Choć chrupki nie zostały przygotowane w niskich temperaturach, jak przy typowym tego rodzaju procesie obróbki, to i tak źle nie jest, bo mamy zapewnienie o górnym progu 90 stopni. To można jeść.

I zjadane jest ze smakiem... (pytanie: czego ogar nie zjadłby ze smakiem?)


Karma jest całkiem sucha, nie lepi się w dłoniach i niestety nie pachnie inaczej niż Royal, który jest czarną owcą w rodzinie psiego żarcia. Wierzę jednak w jej dobroczynną moc! Pies o jakieś 80% mniej linieje. Fakt faktem, podaję mu dodatkowo mączkę z kryla arktycznego, ale praktykuję to nie od dzisiaj.

Gdybyście zechcieli w wolnej chwili dokładnie prześledzić skład, macie tutaj takie bardzo ładne rysunki i wprowadzenie po angielsku:
 > KLIK <

Skandynawski producent zapewnia nas, że karma Essential jest oparta na zasadach BOF (Behavioral Optimising Foods), czyli przyczynia się do utrzymania stałego, niezmiennego poziomu cukru we krwi. Nie wiadomo jak zawsze, na ile to ewenement, a na ile chwyt marketingowy.


Uwaga, zmieniam temat. Teraz będzie o Canaganie.


Opakowanie bardzo ładne. Zamówiłam sobie na próbę indyka w duecie z kaczką oraz kurczę. Skupię się na kurczęciu, chociaż resztą składu nie różnią się diametralnie. Często występujący w puszkach olej lniany został tutaj zastąpiony na całe szczęście olejem z łososia. Poza tym pierwszy raz spotykam się z papką, w której widać gołym okiem części roślinne. Szkoła RAW nie zaleca wprawdzie łączenia mięsa z zieleniną, ale wiadomo, że przy karmach gotowych nie sposób to obejść. Z nietypowych składników, mamy tutaj zielone małże (100 mg/kg) będące źródłem glukozaminy, anyż i miętę pieprzową. Są i wodorosty.

Przy okazji: za 7 zeta w jakimś zoologu krakowskim nabyłam taką gumową zatyczkę. Pasuje na różne średnice i choć jest dedykowana karmie Ontario (You don't say...), to zdała w tym wypadku egzamin na szejś.


Skoro przebrnęliście przez część spożywczą, nadszedł czas na upragnione gadżeciki.


Tam, gdzie piętrzą się góry, będą kiedyś morza. Tam gdzie dziś wełnią się morza, będą kiedyś pustynie. A jak nie biegałam, tak tego nie robię. Włos już się bieli.

Nawet nie ryzykuję z pisaniem, że "Teraz postanowiłam trenować..." TFU! Gadanie zawsze sprowadza się do sromotnej porażki. Nic nie postanawiam. Po prostu to robię, jak najdzie mnie ochota i z takim nastawieniem ochota nachodzi mnie faktycznie często.

Do. Or do not. There is no try.

Co to jest? To jest smycz.
Co w niej szczególnego? TO SMYCZ HURTTY.
Wszystkie smycze Finów są szczególne. Miałam już wśród swoich zabawek dwunastoletni amortyzator, brzydki... i stary, dlatego nadszedł czas zmian. Z resztą taka amortyzacja (1) jak na fotce w zupełności mi wystarcza. Pasek został wykonany z elastycznego materiału, nie jest gumowy. Rzeczywiście niweluje drobne szarpnięcia, a niczego więcej nie wymagam. Innowacyjna rączka (2) jest mega wygodna, chociaż zaczyna mnie wkurzać, kiedy chcę szybko przełożyć smycz do drugiej dłoni.


Znajdziecie ją w internetach pod hasłem jogging leash. Cena startuje od 99 złotych, ale moim skromnym zdaniem najtańsza wersja nie nadaje się do canicrossu, bo jest po prostu za krótka.
Jeśli już jesteśmy w temacie biegania, niedługo zaprezentuję na Goranie najlepsze na świecie szelki sledowe od WOLFCLAN - sled dog equipment. Najlepsze i bardzo tanie! Wykażcie się cierpliwością i czujnością.

Wreszcie zainwestowałam w podróżną miskę, po tym jak zawias przy butelce od najpopularniejszejmarkinaliteręte ułamał się. Hunter Travel Bowl Detroit kosztuje niecałe 50zł, jest wodoodporna i łatwo się ją czyści. Pomieści 1,5 L.


 Żegnam się i spadam biegać.
Z miłością,
G&G

Brak komentarzy

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Obsługiwane przez usługę Blogger.