Ogar(opodobny) w sztuce


Duży oryginał (klik)

Tematem niniejszego posta jest wciąż żywy (oby wiecznie!) zabytek polskiej kultury. Chociaż na załączonym obrazku mamy bez cienia wątpliwości psa św. Huberta, są liczne powody, dla których umieściłam wyżej właśnie jego zamiast ogara. Zerknijcie na obraz, potem na prawo, w stronę parę słów o człowieku. Widać tu jakąś różnicę? Ja jej na dobrą sprawę nie dostrzegam, poza tym, że psisko powyższe odznacza się mężną i potężną klatą oraz lwią łapą, ale wierzcie mi - ogary lada moment takie będą. Za to dzisiejszy bloodhound (PśH) ze swoimi fałdami skóry ciągnącymi go ku ziemi, nie przypomina choć w jednym procencie majestatycznego gończego z dzieła Britona Rivière.

Malowidło zatytułowane Requiescat powstało w 1888 roku i obecnie jest zabezpieczone w Galerii Sztuki Nowej Południowej Wali (Art Gallery of NSW, Sydney). Nadrzędnym argumentem przemawiającym za tym, aby Requiescat znalazł się w dzisiejszych wypocinach jest fakt, że to mój ukochany obraz ze wszystkich zgromadzonych w laptopowym folderze. Widać tutaj, że pies ma coś więcej, niż ziemską powłokę, jest niemal zantropomorfizowany, co nie powinno dziwić, skoro artysty domeną były właśnie zwierzęta. Sporo poświęcił ukazaniu relacji psa z człowiekiem. Wiadomo nie od dziś, że ta więź jest nieśmiertelna. Szczególnie wzruszający jest "Ostatni z garnizonu" (The Last of the Garrison), widoczny TUTAJ. Nie chcę, by mnie sądzili o sklerozę, dlatego TO (Compulsory Education) dzieło też zamieszczam. Z nim miałam styczność w pierwszej kolejności, jeszcze kompletnie przeświadczona, że to ogar... i wciąż liczę, że to jednak on. Ten jedyny.

Do tego, moi mniej zaogarzeni czytelnicy, jeśli jeszcze nie mieliście okazji się dowiedzieć z innych źródeł, bloodek jest protoplastą ogara polskiego (krzyżówka z foxhoundem w XVIII w.). A zatem: jeden pies!

Skoro wciąż tkwię przy większym bracie mojego Polaka, zaprezentuję następne cudo, którego jestem fanką. Tutaj widzę Gorana, daję słowo. Nikt mi nie wmówi, że to blood... 


Tym razem Sleeping Bloodhound spod pędzla Edwina Landseera. Obydwaj goście mieli łudząco podobny styl, więc łatwo ich ze sobą pomylić. Tu i tu pies gra pierwsze skrzypce.

W kręgu polskich malarzy są tacy, którzy pozostawili po sobie ogarzy wizerunek ze swoich lat. Takim przykładowym dziełem, gdzie już bez cienia wątpliwości występuje bardzo polski osobnik, jest Scena z Polowania (1877)
Tadeusz Ajdukiewicz



Zamiłowaniem Ajdukiewicza były sceny batalistyczne i rodzajowe. Tutaj zwierzę jest jedynie częścią ogromnej całości, chociaż i tak cieszy fakt, że ogara mamy niejako w centrum obrazu.
Musicie się zgodzić, że Goran jest bardzo podobny:


Siergiej Woroszyłow
Rosyjski artysta (żył w latach 1865 - 1911), mistrz scen z polowania. Póki co rekordzista tego posta i zanosi się na to, że nim pozostanie. Można mieć pewne wątpliwości co do tego, ile faktycznie wspólnego z ogarem polskim ma pies na tych malunkach, niemniej jednak łudzące podobieństwo w kwestii eksterieru o czymś świadczy.




Nazewnictwo jest w tym poście troszkę nieprecyzyjne, bowiem ogar jako taki, to nie tylko ogar polski. Nie skłamałabym w takim razie pisząc, że na każdym z przytoczonych obrazów bądź w cytowanej przeze mnie twórczości, przewija się najprawdziwszy ogar. Przyjmuje się, że już w XIX w. nastąpił klarowny podział na ogara polskiego (Canis Sagax) i gończego (Canis Venatictus). Obrazy pochodzą głównie z tego okresu, mimo iż u Juliusza Kossaka widzimy - zdawać by się mogło - jakieś pseudoogary (zupełnie inaczej ubarwione, niż XXI - wieczne egzemplarze), w moim odczuciu śmiało możemy wierzyć w zapewnienia, że to nasze, rodzime psiury. Nawet od lat 90. ogar zdążył się mocno przeobrazić. Widzieliście bullterriera sprzed stu lat? Też ciężko dać wiarę, że to ten sam gość.

Juliusz Kossak, Kozak z ogarem i sokołem, 1899
(akwarela przedstawia hetmana Żmiję, legendarnego wodza zaporoskiego)


Po wypięciu zadu można łatwo poznać najbardziej ogarzego osobnika (Kossak również).



Nim porzucę sztukę wizualną i przejdę do literatury, gdzie dopiero się dzieje... drobna ciekawostka na koniec. Niewykluczone, że grobowiec Władysława II Jagiełły jest przyozdobiony ogarami. W każdym razie psami myśliwskimi w typie. Bardzo blisko mam na Wawel, najwyższy czas zajrzeć do katedry i zobaczyć figury tych psów na własne oczy.  Według polskiej wiki, obecność psiej sylwetki, czyli symbolu grzechu (god, why?!) jest kontrą na obecność sokoła - symbol duszy. Wolę zostać przy wersji, że to po prostu nawiązanie do łowieckich zamiłowań władcy.

Pozostali, którzy przemycili na swoich płótnach ogaropodobnych: Bronisław Abranowicz (Uczta u Wierzynka), Aleksander Raczyński (Myśliwy z zającem), Julian Fałat, Józef Brandt, Czesław Wasilewski. Zapewne było ich więcej.


Tadeusz się dowiedział, że niemało czasu
Już przeszło, jak ogary wpadły w otchłań lasu.
Cicho; - próżno myśliwi nadstawiają ucha;
Próżno, jak najciekawszej mowy, każdy słucha
Milczenia, długo w miejscu nieruchomy czeka;
Tylko muzyka puszczy gra do nich z daleka.
Psy nurtują po puszczy jak pod morzem nurki.
A strzelcy obróciwszy do lasu dwururki
Patrzą Wojskiego: ukląkł, ziemię uchem pyta;
Jako w twarzy lekarza wzrok przyjaciół czyta
Wyrok życia lub zgonu miłej im osoby,
Tak strzelcy, ufni w sztuki Wojskiego sposoby,
Topili w nim spojrzenia nadziei i trwogi.
"Jest! jest!" wyrzekł półgłosem, zerwał się na nogi.
On słyszał! oni jeszcze słuchali - nareszcie
Słyszę: jeden pies wrzasnął, potem dwa, dwadzieście,
Wszystkie razem ogary rozpierzchnioną zgrają
Doławiają się, wrzeszczą, wpadli na trop, grają,
Ujadają. Już nie jest to powolne granie
Psów goniących zająca, lisa albo łanie,
Lecz wciąż wrzask krótki, częsty, ucinany, zjadły;
To nie na ślad daleki ogary napadły,
Na oko gonią, - nagle ustał krzyk pogoni,
Doszli zwierza - wrzask znowu, skowyt, - zwierz się broni
I zapewne kaleczy, śród ogarów grania
Słychać coraz to częściej jęk psiego konania.


Pan Tadeusz, Księga Czwarta


Nawiązania do ogarów występują w literaturze pięknej (jak wyżej) oraz użytkowej (u hrabiego Jana Ostroroga). W Panu Tadeuszu Mickiewicza hasło "ogar" pojawia się przynajmniej kilkanaście razy.
Za pierwszym razem jest to krótkie, nieprecyzyjne wtrącenie "Co by rzekł wojewoda Niesiołowski stary, który ma dotąd pierwsze na świecie ogary". Powiem szczerze, bardzo mnie to zdanie zmęczyło. Szukałam informacji na temat tego urzędnika, ale w kontekście powiązań z "pierwszymi" ogarami jest to najpewniej wymysł autora, bo nic nie udało mi się znaleźć.

W Księdze Drugiej, na temat łowów padają takie ciekawe wyrazy, jak szczwacz (członek służby łowieckiej zajmujący się układaniem ogarów do polowań) i dojeżdżacz (osoba ścigająca wraz z ogarem zwierzynę). To samo tyczy się chartów. Wnikliwy opis przyrody uświadamia nam, jak diametralnie różniły się ówczesne puszcze od współczesnych siedlisk dzikich stworzeń. W takim miejscu poprawnie wyszkolony gończy był niezastąpionym kompanem, chociaż zazwyczaj przy bezpośrednim starciu z ofiarą, nie wykorzystywano ogarów z uwagi na to, jakoby ich wartość równa była jednej wsi.


Czasem tylko w pogoni zaciekłe ogary,
Wpadłszy niebacznie między bagna, mchy i jary,
Wnętrznej ich okropności rażone widokiem,
Uciekają skowycząc z obłąkanym wzrokiem;
I długo potem ręką pana już głaskane,
Drżą jeszcze u nóg jego strachem opętane.
Te puszcz stołeczne, ludziom nieznane tajniki,
W języku swoim strzelcy zowią: mateczniki.


Pan Tadeusz, Księga Druga


Jeśli komuś było dane posłuchać grania ogarów, ten na pewno się teraz rozpłynie.

Gdy wybije mej śmierci godzina
pochowajcie mnie w kniei zielonej…
niech nade mną zaszumi gęstwina
hymn myśliwski radości minionej…
Kiedy wiosna radosna nastanie,
niech nade mną pieśń głuszca posłyszę,
niechaj słonek miłosne chrapanie
do snu mogiłę kołysze…
Gdy po letnim szaleństwie zieleni
szczere złoto okryje konary,
gdy nadejdzie cudny czas jesieni
niech nade mną zagrają ogary…
Na ten głos mojej duszy tak miły
żar zakipi w sercu wystudzonym…
i ożyję, i wstanę z mogiły -
chwycę broń i polecę za gonem… 

Julian Ejsmond, Pieśń Myśliwska


Ogary poszły w las. Echo ich grania słabło coraz bardziej, aż wreszcie utonęło w milczeniu leśnym.
Zdawało się chwilami, że nikły dwugłos jeszcze brzmi w boru, nie wiedzieć gdzie:
to jakby od strony Samsonowskich lasów, od Klonowej, od Bukowej, od Strawczanej,
to znowu jakby od Jeleniowskiej Góry…
Gdy powiew wiatru nacichał, wynurzała się cisza bezdenna i nieobjęta na podobieństwo błękitu nieba spomiędzy obłoków i wówczas nie słychać było nic a nic.

Stefan Żeromski, Popioły


Te ogary rwą jak czarty. Już z barłogu go wygnały. Jakaż piękna to muzyka, czyżby Mozart taką stworzył? Złóż tu strzelca nieboszczyka, a z pewnością wnet by ożył!
Leopold Starzeński

Mniej popularnym, znacznie starszym utworem jest Łów Dyjanny z 1588. Autor, Jan Achacy Kmita, króciutko, bo jednym słowem, coś tam napomyka: "(...) drugi dopiero myśliwiec stary, śledzić naucza młode ogary."

Zagościł także w twórczości Czesława Miłosza (Dolina Issy) i Adolfa Dygasińskiego (ogar imieniem Duda w z Psiarni, pola i kniei).

Wspomniałam na samym początku o literaturze użytkowej. Są co najmniej dwie książki poświęcone tej rasie. W 1608 poznański wojewoda i kasztelan - hrabia Jan Ostroróg wydał traktat dedykowany Władysławowi IV Wazie, z początku pod nazwą O psich gończych i myślistwie z nimi. Po upływie dekady nastąpiło pełne wydanie rozprawy pod innym tytułem, mianowicie Myślistwo z ogary.



Ówczesna instrukcja obsługi.
Znajdziemy tutaj garść danych a propos ogarzego wyglądu (coś a'la wzorzec), charakteru i zalecenia samego autora odnośnie tego, jak należy się właściwie z ogarem obchodzić. 

Siła psia znaczy się grzbietem, który ma być kształtny, kościsty, pieczeniasty i długi. Pod takim grzbietem noga żyłowata (bo siłę psią nie do zapasów tu kładziemy, ale do biegu, nie jako frezowi, ale jako zawodnikowi). Stopa ma być podługowata, bo pies z krótką stopą każdy się poodbija, co wada wielka, i nic mu po wszystkiem. Cuch zasię znaczy się nosem a trąbą, bo nosem wiatru nabiera, a trąba go mózgowi podaje. Stąd że nos ma być wielki, nozdrza przestronna, wilgotna, a pospolicie dobry leżąc rad nosem rucha, jakoby wąchając wszystko. Trąba zasię ma być niezagarlona, między oczami przestronna, długa.

Jan Ostroróg, Myślistwo z ogary


Kiedy mam jakąś zagwozdkę, na ratunek spieszy mi moja mama. Z jej pomocą wyjaśnię to zagadkowe słownictwo z cytatu wyżej. Idąc od końca - niezagarlony = niezaciśnięty; trąba = wewnętrzne nozdrza, narząd lemieszowy(?); cuch = węch. Niestety obydwie nie wiemy, co może oznaczać "pieczeniasty". Any ideas?

Niedługo później pojawił się rękopis pod nazwą Nomenclatura Ogarów. Jest to rejestr blisko 313 imion o staropolskim brzmieniu. Po kliknięciu w TEN odnośnik można przejrzeć sobie całą książkę, są tam przypisy do każdego z imion.

Występował ogar jeszcze w Sylwanie, naukowym czasopiśmie dziewiętnastowiecznym. Parę przykładów, na jakie udało mi się trafić w tomie II, z hasłem "ogar" brzmią następująco (pozwolę sobie je ująć w nieco skróconej wersji... na tyle, na ile się da):


Ogar bywa pospolicie długi na trzy stopy i kilka cali, wysoki przeszło na półtorej stopy, przytem ściągły, lekki i pieczeniasty (konia z rzędem temu, kto wyjaśni znaczenie słowa). Głowa iego niezbyt gruba, opatrzone iest długiemi i obwisłemi uszami; nos ma szeroki; przednią część głowy długą; czoło wysokie, wypukłe; oczy zaś naprzód wydatne i wesołe. Szeroki pysk przyozdobiony jest ostremi zębami, zwierzchnie wargi ma zawiesiste, nogi wysokie z przodu, niższe aniżeli z tyłu; grzbiet nieco wgięty, brzuch mocno obrosły i wciągnięty, ogon dość gruby i zakrzywiony do góry.

Dalej istotny fragment dotyczący umaszczenia. Łudząco podobne do teraźniejszego, biała strzałka na głowie wciąż jest dopuszczalna według wzorca (chociaż nigdy takiego ogara nie widziałam).


Sierści jest krótkiej i gładkiej, koloru iasnobrunatnego, uszy zaś i grzbiet są ciemniejsze, ma białe znaki na głowie, piersiach, brzuchu i nogach. Opisany tu ogar iest poczytany przez myśliwych za pierworodne i nayczystsze plemię.

W tym samym tomie piszą, że ogar "posiada z natury mniej darów zdolnych go ukształcić; potrafi łatwiej niż inne gatunki obejść się bez pomocy człowieka (...)"
Znajdujący się parę linijek niżej opis gończego, idealnie oddaje jego obecny wygląd. Nic nie wiem na temat gończych polskich, poza tym jak wyglądają i że Goran ich strasznie nie lubi, ale z opisu jasno wynika, że są o wiele bardziej skłonne przywiązać się do swojego pana i należycie mu usługiwać ;) Ogar się nie cacka. Lubię tę cechę, ale do pewnego momentu. Bywa i przekleństwem.



Szacunek, że dotarłeś do samego końca!

Bardzo mocno wierzę, że w naszych antykwariatach, prywatnych zbiorach, tajnych dokumentach u Wołodii, spoczywa cała masa nie znanych mi tekstów, rycin, obrazów z ogarem w roli głównej. Jeśli kiedyś przypadkowo coś odkryję, na pewno się tym podzielę. 
Posiłkowałam się informacjami stąd:

3. Mama.

Brak komentarzy

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Obsługiwane przez usługę Blogger.